środa, 23 lutego 2011
Kółko dla chomika
Żyjemy w przerażającym świecie. Otacza nas ogrom możliwości, których nigdy nie zdołamy zgłębić, ogranicza nas czas, którego nie sposób przeczekać. Najgorsi jesteśmy jednak my sami - zwierzęta posługujące się inteligencją by ukryć dzikość i bezwzględność dżungli za zasłoną wielkich idei i jedynie słusznej poprawności. Rozszarpujemy życie w białych rękawiczkach ku złudnej nadziei, że to posiadanie, popularność i władza dadzą nam szczęście. Tymczasem umierają miliardy - zawsze tą samą śmiercią - zaś największa zagadka naszego istnienia leży zapomniana u naszych stóp.
czwartek, 17 lutego 2011
Sen
Blogger żyje i ma się dobrze. Nie ma tylko za bardzo o czym pisać, zwłaszcza po ostatnim temacie, przy którym wszystko wydaje się głupie i bez znaczenia. Skoro jednak już chyba nie mogę napisać nic bardziej "odjechanego", więc napiszę o snach.
Dlaczego akurat o snach? Dlatego, że ostatnio miałem dość specyficzny sen. Właściwie to pewnie większość snów jest specyficzna, moich na pewno, zwłaszcza, że sporo z nich pamiętam więc mogę porównywać. Ten jednak był inny, wydawał się bardziej realny. W większości moich snów jestem nie tyle "świadomy" co zdystansowany, stąd nawet duchy i monstra nie straszą mnie i nie wzbudzają (po za pewnymi wyjątkami). Ten sen był jednak jak żywy, to był kolejny dzień z mojego życia tu na Ziemi, konkretnie na ul. Marszałkowskiej, róg Świętokrzyska. Znalazłem nawet 10zł, co ostatnio parokrotnie przytrafiło mi się w rzeczywistości. Była noc, wracałem z klubu. W sumie dość często tamtędy chadzam. Gdy chciałem przejść po pasach, od strony McDonald'a, ktoś mnie zaczepił - chłopak, chyba w moim wieku - i powiedział, że chce mi coś pokazać. Co dziwne - nie byliśmy tam sami - z mojej lewej strony, ze dwa metry za mną stały dwie osoby. Ja tylko tamtędy przechodziłem. W tym momencie z czarnej plastikowej reklamówki, którą trzymał w rękach wyciągnął pistolet i strzelił, bez zastanowienia, bez wahania. Szok. Zszokował mnie własny sen. Byłem pewien, że to jawa zaś moją pierwszą myślą było: "a więc to już koniec?". Dostałem w prawy bok, chwytając się za to miejsce zdziwiłem się, że w sumie czuję je, ale nie czuję bólu. Jedyne co byłem wstanie z siebie wydusić to głupie "dlaczego?". W tym momencie nie mogę odnowić w sobie uczucia, które mi wtedy towarzyszyło, lecz rankiem tego dnia czułem je w pełni - dlaczego ktoś odebrał mi możliwość istnienia?
Podsumowanie? Nie napisałem tego by wyciągać wnioski na temat życia, sensu. Napisałem to dla tego, że dziwi mnie fakt, iż pewne bardzo rzadkie doświadczenie zdobyłem przez sen. Pewnego dnia zapewne to silne uczucie frustracji znowu się we mnie wzbudzi.
Dlaczego akurat o snach? Dlatego, że ostatnio miałem dość specyficzny sen. Właściwie to pewnie większość snów jest specyficzna, moich na pewno, zwłaszcza, że sporo z nich pamiętam więc mogę porównywać. Ten jednak był inny, wydawał się bardziej realny. W większości moich snów jestem nie tyle "świadomy" co zdystansowany, stąd nawet duchy i monstra nie straszą mnie i nie wzbudzają (po za pewnymi wyjątkami). Ten sen był jednak jak żywy, to był kolejny dzień z mojego życia tu na Ziemi, konkretnie na ul. Marszałkowskiej, róg Świętokrzyska. Znalazłem nawet 10zł, co ostatnio parokrotnie przytrafiło mi się w rzeczywistości. Była noc, wracałem z klubu. W sumie dość często tamtędy chadzam. Gdy chciałem przejść po pasach, od strony McDonald'a, ktoś mnie zaczepił - chłopak, chyba w moim wieku - i powiedział, że chce mi coś pokazać. Co dziwne - nie byliśmy tam sami - z mojej lewej strony, ze dwa metry za mną stały dwie osoby. Ja tylko tamtędy przechodziłem. W tym momencie z czarnej plastikowej reklamówki, którą trzymał w rękach wyciągnął pistolet i strzelił, bez zastanowienia, bez wahania. Szok. Zszokował mnie własny sen. Byłem pewien, że to jawa zaś moją pierwszą myślą było: "a więc to już koniec?". Dostałem w prawy bok, chwytając się za to miejsce zdziwiłem się, że w sumie czuję je, ale nie czuję bólu. Jedyne co byłem wstanie z siebie wydusić to głupie "dlaczego?". W tym momencie nie mogę odnowić w sobie uczucia, które mi wtedy towarzyszyło, lecz rankiem tego dnia czułem je w pełni - dlaczego ktoś odebrał mi możliwość istnienia?
Podsumowanie? Nie napisałem tego by wyciągać wnioski na temat życia, sensu. Napisałem to dla tego, że dziwi mnie fakt, iż pewne bardzo rzadkie doświadczenie zdobyłem przez sen. Pewnego dnia zapewne to silne uczucie frustracji znowu się we mnie wzbudzi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)