Akcja przeciwko wymuszaniu zakupu systemu Windows

Uwolnij Laptopa

wtorek, 12 lipca 2011

Inteligencja ukierunkowana

Jeśliby przyrównać życie do stąpania po linie a inteligencję do zasięgu wzroku, to spotkałem wielu ludzi, którzy potrafili dojrzeć najdrobniejsze szczegóły na linii horyzontu; jednak z jakiegoś powodu nigdy nie spojrzeli w dół...

czwartek, 24 marca 2011

rozmowa z kapłanem (wersja beta)

- dzień dobry
- szczęść boże
- przepraszam, gdzie tu jest dział reklamacji?
- słucham?!
- chciałem złożyć reklamację...
- hmm...
- jesteście przedstawicielstwem Boga, tak?
- rozumiem... a co chciałby pan zareklamować?
- życie
- życie... dlaczego?
- mówiono mi, że istnieje piekło i niebo oraz, że kiedyś znajdę się w jednym z tych miejsc
- no tak
- no więc wydaje mi się, że zostaliśmy oszukani
- dlaczego?
- ponieważ my już jesteśmy w piekle!
- ... dlaczego tak pan uważa?
- ilu zna pan szczęśliwych ludzi?
- wielu
- ludzi naprawdę szczęśliwych, codziennie, w każdej sekundzie, ludzi którzy spełnili swoje marzenia, odnaleźli to czego szukali, ludzi dla których nie ma już różnicy między ziemią a rajem?
- oczywiście aż tak szczęśliwych ludzi jeszcze nie spotkałem; ziemia to jednak nie raj
- ja również nie spotkałem naprawdę szczęśliwego człowieka, oczywiście znam wielu i słyszałem o wielu, którym na jakiś czas udało się osiągnąć jako-takie szczęście; mi również coś takie się przydarzyło i pewnie jeszcze niejednokrotnie się przydarzy
- szczęście to rzecz złudna, znaczy się - szczęście typowo pojmowane, materialne; na ziemi prawdziwe szczęście można odnaleźć tylko w Bogu
- czy ci, którym uda się odnaleźć szczęście w Bogu nie będą widzieć różnicy między ziemią a rajem?
- ... no jednak będą... powtórzę jeszcze raz - ziemia to nie raj
- rozumiem, gdyby ziemia była rajem nikt nie miał by powodu praktykować jakiejkolwiek religii...
- słucham!?
- nie ważne... zdaję sobie sprawę, że szczęście to w dużej mierze stan umysłu, tyle tylko że nie - znam nikogo komu ten stan udało by się trwale osiągnąć
- nic dziwnego - trwałe szczęście możliwe jest jednie w raju natomiast trwałe nieszczęście jedynie w piekle
- rozumiem, ale czy nie lepiej jest być stale głodnym niż móc raz na jakiś czas najeść się do syta a chwilę potem znowu cierpieć głód widząc oczyma wyobraźni jeszcze do nie dawna zastawiony stół, czując smak wspaniałych potraw, wreszcie widząc jak jedzą je inni?
- do czego pan zmierza?
- zmierzam do tego, że najgorszą torturą wydaje mi się podawanie złudnej nadziei okraszonej strachem i cierpieniem: jeszcze tylko chwila jeszcze tylko trochę... wytrzymaj a zaraz dotkniesz szczęścia... Poddajesz się - masz tu trochę szczęścia... Rozsmakowałeś się - cierp głód!
- tak widziałby pan piekło?
- tak, nie jako miejsce, gdzie smażą ludzi w kotłach - tacy ludzie byli by zrezygnowani tak jak długie tortury opróżniają z duszy ludzkie ciała tu na ziemi. Nie - aby móc się nad kimś naprawdę pastwić trzeba dać mu nadzieję, złudną ale nadzieję!
- niestety nie mamy tu działu reklamacji...
- rozumiem... a może znajdę coś u konkurencji?
- wątpię
- szkoda, z resztą pewnie i tak gwarancja już minęła, po za tym nie mogłem znaleźć paragonu...

środa, 23 lutego 2011

Kółko dla chomika

Żyjemy w przerażającym świecie. Otacza nas ogrom możliwości, których nigdy nie zdołamy zgłębić, ogranicza nas czas, którego nie sposób przeczekać. Najgorsi jesteśmy jednak my sami - zwierzęta posługujące się inteligencją by ukryć dzikość i bezwzględność dżungli za zasłoną wielkich idei i jedynie słusznej poprawności. Rozszarpujemy życie w białych rękawiczkach ku złudnej nadziei, że to posiadanie, popularność i władza dadzą nam szczęście. Tymczasem umierają miliardy - zawsze tą samą śmiercią - zaś największa zagadka naszego istnienia leży zapomniana u naszych stóp.

czwartek, 17 lutego 2011

Sen

Blogger żyje i ma się dobrze. Nie ma tylko za bardzo o czym pisać, zwłaszcza po ostatnim temacie, przy którym wszystko wydaje się głupie i bez znaczenia. Skoro jednak już chyba nie mogę napisać nic bardziej "odjechanego", więc napiszę o snach.
Dlaczego akurat o snach? Dlatego, że ostatnio miałem dość specyficzny sen. Właściwie to pewnie większość snów jest specyficzna, moich na pewno, zwłaszcza, że sporo z nich pamiętam więc mogę porównywać. Ten jednak był inny, wydawał się bardziej realny. W większości moich snów jestem nie tyle "świadomy" co zdystansowany, stąd nawet duchy i monstra nie straszą mnie i nie wzbudzają (po za pewnymi wyjątkami). Ten sen był jednak jak żywy, to był kolejny dzień z mojego życia tu na Ziemi, konkretnie na ul. Marszałkowskiej, róg Świętokrzyska. Znalazłem nawet 10zł, co ostatnio parokrotnie przytrafiło mi się w rzeczywistości. Była noc, wracałem z klubu. W sumie dość często tamtędy chadzam. Gdy chciałem przejść po pasach, od strony McDonald'a, ktoś mnie zaczepił - chłopak, chyba w moim wieku - i powiedział, że chce mi coś pokazać. Co dziwne - nie byliśmy tam sami - z mojej lewej strony, ze dwa metry za mną stały dwie osoby. Ja tylko tamtędy przechodziłem. W tym momencie z czarnej plastikowej reklamówki, którą trzymał w rękach wyciągnął pistolet i strzelił, bez zastanowienia, bez wahania. Szok. Zszokował mnie własny sen. Byłem pewien, że to jawa zaś moją pierwszą myślą było: "a więc to już koniec?". Dostałem w prawy bok, chwytając się za to miejsce zdziwiłem się, że w sumie czuję je, ale nie czuję bólu. Jedyne co byłem wstanie z siebie wydusić to głupie "dlaczego?". W tym momencie nie mogę odnowić w sobie uczucia, które mi wtedy towarzyszyło, lecz rankiem tego dnia czułem je w pełni - dlaczego ktoś odebrał mi możliwość istnienia?
Podsumowanie? Nie napisałem tego by wyciągać wnioski na temat życia, sensu. Napisałem to dla tego, że dziwi mnie fakt, iż pewne bardzo rzadkie doświadczenie zdobyłem przez sen. Pewnego dnia zapewne to silne uczucie frustracji znowu się we mnie wzbudzi.