Chyba każdemu zdarzyło się "poczuć" innego człowieka, chcieć z nim pobyć, porozmawiać, zobaczyć jak się uśmiecha. Czy to jest miłość, czy tylko płochliwe zauroczenie?
Ważniejszym jednak wydaje się pytanie czy uczucie to zależy tylko od wyglądu, od ciała i twarzy drugiej osoby, czy też jest coś jeszcze? Gdyby obiekt naszego zauroczenia nagle bardzo zmienił swój wygląd, np. w wyniku wypadku, nawet nie na jakiś odstraszający ale już jednak inny, czy nadal darzylibyśmy go tak silnym uczuciem?
Może wszystko zależy od czasu: może po latach bycia z ukochaną osobą ciało przestaje już być tak ważne, zaś kochać zaczyna się jej wnętrze? Być może jednak czasem zaczyna się kochać czyjeś wnętrze od pierwszego spojrzenia, gdyż od razu wie się kim ta osoba jest? Może prawda leży gdzieś po środku, a wpływ ciała i duszy zależy od odczuwającego i odczuwanego?
Ciężko to jednoznacznie stwierdzić...
Może więc nie należy oskarżać swoich uczuć o małostkowość, może jednak warto próbować by poznać prawdę?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

2 komentarze:
masz racje.... wygląd jest ważny ale nie najważniejszy.. jeśli kogoś kochamy to jego wnętrze a nie ciało:):)
Dziękuję :)
"jeśli kogoś kochamy to jego wnętrze a nie ciało:)"
Właśnie tego niestety nie jestem pewien: boję się, że w najlepszym przypadku "prawda leży gdzieś po środku".
Gdy spotkasz osobę o wymarzonym (dla Ciebie) wnętrzu, ale o nieadekwatnym wyglądzie - możesz ją pokochać, ale czy będzie to tak silne "zauroczenie", o którym wspominałem na początku? Czy pojawi się to pragnienie bycia przy tej osobie, rozmawiania z nią, czy też pojawi się takie samo uczucie, jak np. miłość do rodziców - "kocham Was, ale mogę żyć osobno"?
Może więc należało by twardo stwierdzić, że to co ludzie od zawsze nazywają miłością to "tylko" zauroczenie mające swe podstawy w wyglądzie drugiej osoby, zaś miłość to coś innego, uczucie nie "zmuszające" nas do ciągłego bycia przy drugiej osobie?
Prześlij komentarz