Akcja przeciwko wymuszaniu zakupu systemu Windows

Uwolnij Laptopa

środa, 21 stycznia 2009

Nie mam już jasności umysłu

A może nigdy nie miałem? Przypomniałem sobie, jak dawno, dawno temu (w 4 lub 5 klasie podstawówki) "czytałem" podręcznik do gramatyki z j. polskiego. Czytałem myśląc o czym innym, po prostu nie byłem w stanie "objąć umysłem" tego, co ów tekst miał przekazać. Tak samo było na lekcjach matematyki w liceum, podobnie jest i teraz. Wniosek z tego taki, że nie straciłem pełnej jasności umysłu, po prostu nigdy jej nie miałem (albo tylko chwilami). Z drugiej strony już tyle lat studiów za mną (lekko nie było), więc może coś jest na rzeczy, może spadł mi ów poziom jasności umysłu ze względu na przemęczenie?
Myśląc o tym wydaje mi się, że "kondycja" umysłowa jest jak kondycja fizyczna - może być lepsza lub gorsza (u mnie aktualnie jest gorsza, ale mniejsza o to ;). Mam tu też na myśli, że tak jak w przypadku sportu aby poprawić swoją kondycję trzeba się pomęczyć, trzeba "popchnąć" swoją granicę, swój limit trochę dalej, tak i aby zwiększyć swój "potencjał umysłowy" trzeba przejść przez swego rodzaju fizyczny ból występujący przy koncentracji nad zadaniem, które aktualnie przerasta nasze możliwości.

4 komentarze:

Anonimowy Anonimowy pisze...

Kilkanaście lat temu jak chodziłam do podstawówki miałam więcej chęci do nauki, szybciej wchłaniałam wiedzę. Bo miałam wiarę, ogromną energię, pewną naiwność...Ale z roku na rok jesteśmy otaczani różnymi bodźcami, które rozpraszają nas. Nie liczy się już nauka, która była piorytetem w dzieciństwie (przynajmniej w moim), ale pojawiają inne codzienne sprawy, obowiązki, przyjemności...Więc może to nie tylko zmęczenie, zniesmaczenie, zrezygnowanie...

Oczywiście, że trzeba "popychać granice naszych możliwości". W przeciwnym razie zatrzymalibyśmy się w epoce nawet nie kamienia a piasku i wody...

"impossible is nothing"

Grzesiek pisze...

Cóż - wszystko ma swoje wady i zalety. Większość ludzi nie przykłada się praktycznie wcale do rozwoju cywilizacji nie mówiąc już o myśli technicznej, więc teoretycznie możemy zarzucić naszym babciom i dziadkom, że przez ich lenistwo nie możemy dzisiaj wybrać się stopem na Marsa ;). Gdybyśmy urodzili się w epoce kamienia łupanego, sytuacja była by dokładnie taka sama :). Inna sprawa, że akurat ja mógłbym się tam odnaleźć, bo od dziecka lubiłem wymyślać różne machiny i mechanizmy, tyle że dzisiaj ciężko jest drugi razy wymyślić koło, albo po prostu nie ma takiej potrzeby.

Dlaczego trzeba "popychać granice naszych możliwości"? :)

Anonimowy Anonimowy pisze...

Pracując w Anglii podczas wakacji jakbym nie przekroczyła swoich fizycznych możliwości to bym musiała zrezygnować z pracy, a tak udało mi się przerzucać worki z listami o wadze równej mojej w warehousie:)

Przekroczyłam również swoje możliwości intelektualne zdając niedawno egzamin z pewnych teorii.

Dla mnie to jest przekraczanie "popychanie" naszych granic. Czyli ważna jest wytrwałość psychiczna i fizyczna. Jeśli posiadamy tą cechę, możemy wiele osiągnąć.

Pewnie jest jeszcze szereg innych granic, które można przekroczyć...hmm?

Unknown pisze...

Myślę, że równie ważna jest motywacja. Jej brak powoduje, że nawet "super hero" nie uratowałby kotka z gałęzi ;).