Zakładając, że każda świadoma istota oddziałująca na swoje otoczenie (np. poprzez ruch) ma ku temu jakąś motywację (w przypadku człowieka to np. głód), to jeśliby cywilizacja złożona z takich istot osiągnęła wystarczający poziom rozwoju, zapewne możliwe stałoby się spełnienie potrzeb owych istot bez żadnego wysiłku z ich strony. W przypadku człowieka mógłby to być stan absolutnego szczęścia i spełnienia powodowany np. odpowiednio uplasowanymi elektrodami w mózgu; zaś wokół człowieka krzątałyby się roboty.
Pytanie, czy były już w kosmosie cywilizacje, które osiągnęły taki stan i czy grozi on ludzkości?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

10 komentarzy:
Uważam, ze jesli gdzieś w kosmosie istnieją jakieś inne cywilizacje, to albo nie wiedzą o nas, albo są na tyle rozwinięte by wiedzieć, ze nie warto ingerować w naszą egzystęcję bo to może sie źle skończyć. Ludzie boją sie tego czego nie znają i jesli nawet te inne cywilizacje były pokojowo nastawione to ziemianie i tak wrogo zareagują ;]
Aaa i jeszcze ;p
Wiadomo nie od dziś, ze kazdy człowiek dąży do wygody. wiec logiczne jest ze wraz z postępem techniki ludzie będą coraz bardziej ograniczać rzeczy niechcetnie wykonywane aż w końcu ewolucja całkiem nas zmieni i uzależni od maszyn ;]
Tylko nie wiem co z tym stanem absolutnego szczęścia. Nie uważam by brak jakichkolwiek obowiązków sprzyjał "rozwojowi" naszego szczęscia, (jeśli czywiście można mówić, ze szczęscie sie rozwija). Każdy z nas w inny sposób dązy do błogości ;p i dla każdego "szczęscie" oznacza coś innego. Nie wiem czy rozwój techniki byłby w stanie zapewnić wszystkim szczęście, no chyba że kazdy przypadek zostałby indywidualnie rozpartywany. Hehe ;p To troche cieżka sprawa z tym szcześciem i rozwojem techniki... moża by wiele gdybać i dyskutować... Poczekamy zobaczymy jak to będzie ... jeśli oczywiście wierzyc w reinkarnacje ;D Bo wątpię by za mojego obecnego życia nastąpiły jakieś diametralne zmiany ... chociaż mam nadzieje dożyc 2012 ;D New Age itd. ;] Kto wie ... trzeba wierzyć że nastąpią jakieś urozmaicenia ;p
Może ludzie znajdą wreszczie ten prawdziwy cel w swoim życiu ;p bo jeśli moim jedynym celem ma być rozmnażanie sie to ja dziekuje za takie życie ;]
sytuacja opisana w Twoim tekście jest niemożliwa. Badania empiryczne na człowieku, jak w naukach przyrodniczych, są niemozliwe, z tego tytułu, iż człowiek nie jest istotą jednorodną. Owszem, jest zarządzany pewnymi mechanizmami, jak każda żywa istota (DNA, kod genetyczny, regulacje, fizjonomiczne, itd.), jednak sądzę, że stan szczęścia, o którym piszesz, albo byłby narzucony zniewolonemu człowiekowi (jak w antyutopiach, np. "Nowy wspaniały świat" Huxley'a), albo byłaby to inzynieria społeczna połączona ze specyfikami odurzającymi (szerzej lekami, np. jak w filmie Equilibrium). O tym, że na poziomie umysłowo-psychicznym człowiek jest istotą niejednorodną swiadczy to, że co człowiek - to pogląd na życie, w tym i na stan szczęśliwości. Jedna, wielka, szczęśliwa cywilizacja, to mit, gówno, szajs, ja to pierdolę.
pozdrawiam, fajny blog
Na początek przepraszam za zaniedbanie blogu i - co za tym idzie - komentarzy :).
Odniosę się jednocześnie do obojga z Was, bo opacznie zrozumieliście o jaką formę "szczęścia" mi chodziło (co najprawdopodobniej oznacza, że niejasno się wypowiedziałem ;)
Nie chodziło mi o szczęście do jakiego można dojść poprzez stymulację "mózgu" naturalnymi drogami (wzrok, słuch, smak, dotyk, itp.), ale o stan jak można byłoby osiągnąć poprzez sztuczne obejście tych dróg i bezpośrednią stymulację odpowiednich części mózgu z jednoczesnym utrzymywaniem ciała przy życiu. Bezpośrednia stymulacja była testowana np. w sławnym eksperymencie z - bodajże - szczurami, którym wszczepiono do mózgu elektrody stymulujące obszar związany z odczuwaniem przyjemności. Z jednej strony klatki było pożywienie a z drugiej strony przycisk załączający układ stymulacji. Szczury umarły z głodu i/lub pragnienia siedząc na owych przyciskach.
Oczywiście żaden człowiek świadomie na coś takiego by się nie zgodził (chociaż nadmiar alkoholu czy narkotyki mogą dać podobny efekt). Gdyby jednak zapewnić możliwość ewentualnego wyjścia z takiego stanu oraz utrzymanie ciała przy życiu, zapewne wielu ludzi by się na coś takiego skusiło, słowem ludzi sami zamknęli by się w Matriksie, co zresztą powoli ma miejsce w grach typu WOW, Second Life, itp. choć ich poziom technologiczny w porównaniu do filmowego Matriksa jest łagodnie mówiąc mizerny ;). Możliwe, że pewne jednostki będą wolały zostać przy "normalnym" życiu, jednak wydaje mi się, że sporo ludzi zdecyduje się na "lepsze" choć wirtualne życie, gdzie co chwila będą odnosić sukcesy, spełniać swoje marzenia, a ich mózgi nie będą generowały sygnału "przepełnienia", który w naszej rzeczywistości powoduje słabnięcie danego bodźca.
Taki stan rzeczy oczywiście mógłby mieć miejsce dopiero wtedy, gdy poziom technologiczny będzie na tyle wysoki, że nie ludzka praca będzie już potrzebna. Dzisiaj wydaje się to nierealne, ale jeśli uda się skonstruować odpowiednio zaawansowaną sztuczną inteligencję, to kto wie ;).
Ciekawi mnie czy juz nie wracasz do swojego bloga ^^"
Nawet nie ma jak tego sprawdzić chyba?
Po datach widać, że już wiele miesięcy minęło od ostatniego wpisu. Nie pisałem z wielu powodów, jednym z nim jest pewnie fakt, że te moje przemyślenia nie nastrajają raczej optymizmem, a przecież - zazwyczaj - jeśli nie potrafi się skrytykować czegoś konstruktywnie (tzn. podając lepsze rozwiązanie), lepiej się nie odzywać...
Mam co prawda zamiar "przegrupować" moje myśli i połączyć w spójny model wizji świata, produkując coś w rodzaju książki, lecz wielu ludzi w pewnym momencie życia odczuwa taką twórczą potrzebę, ale nie wielu ją realizuje. Poza tym piszę za długie zdania ;).
jeśli człowiek polega tylko na swoim rozumie, to na pewno świat go przygniecie.
jeśli człowiek polega tylko na swoim rozumie, to na pewno świat go przygniecie.
Często zapewne tak jest, ale myślę, że mogą istnieć wyjątki. Moim zdaniem wiele zależy od "otwartości" danego rozumu, tj. zdolności do eksploracji zagadnień z góry odrzucanych lub będących swego rodzaju dogmatami w naszej kulturze/cywilizacji, a także, a może przede wszystkim od wytrwałości. Mnie na przykład próba zrozumienia świata za pomocą - jak mi się wydaje - logiki i nauki zagoniła w "miejsce" bez wyjścia, bez nadziei, jednak eksplorując sprawy trochę dalej udało mi się znaleźć jeden jej promyk (a w pewnych okolicznościach nawet jeden foton może robić różnicę ;).
W pytaniu o zagladanie - myślałam o czytaniu koementarzy ;) Myslę sobie, że pewnie duzo ludzi ma niezbyt optymistyczne przemyślenia o życiu - mam nadzieję, że jednak można o tym rozmawiać, zastanawiać się, szukać może jakiegoś rozwiązania, by żyło sie tak, by chcialo się żyć.
"Myslę sobie, że pewnie duzo ludzi ma niezbyt optymistyczne przemyślenia o życiu - mam nadzieję, że jednak można o tym rozmawiać, zastanawiać się, szukać może jakiegoś rozwiązania, by żyło sie tak, by chcialo się żyć"
Po przeczytaniu Twojego komentarza sporo o tym myślałem. Chciałbym, aby takie uniwersalne rozwiązanie istniało, na razie jednak nie jestem w stanie go znaleźć. Są oczywiście bardzo skuteczne "metody" nadawania życiu sensu, jednak mają one swoje ograniczenia, albo raczej wynikają z ograniczeń, z ograniczonej świadomości. Mam tu na myśli różne wersje wiary: wiara w jakiegoś boga, różne filozofie, różne cele (zwalczyć to, obronić tamto) itd. Problem polega na tym, że nie każdy jest w stanie wierzyć, chociażby dla tego że jego umysł stale szuka dziury w całym, niespójności, błędów. Wiara zaś - jak to wiara - jest niepodważalnym dogmatem. Innym możliwym podejściem wydaje się być unikanie myślenia o tego typu problemach. Nie wiem, czy jest to rozwiązanie do końca skuteczne, wydaje się jednak, że jest ono aktualnie bardzo modne w naszej cywilizacji ;).
Prześlij komentarz